14 maja obchodzimy świętą Koronę, patronkę, która ratuje podczas plag i pandemii oraz uczy trwania w wierze.
Jak informuje portal opoka, powołując się na Rzymskie Martyrologium - „W Syryi śmierć męczeńska św. Wiktora i św. Korony pod cesarzem Antoninem. Wiktor wystawiony został przez sędziego Sebastyana na najrozmaitsze i najokropniejsze męczarnie; Korona, małżonka żołnierza, powinszowała mu jego stałości i ujrzała wkrótce spadające z nieba dwie korony, jednę dla Wiktora a drugą dla niej samej; gdy to widzenie opowiedziała głośno obecnym, została na rozkaz sędziego między dwa drzewa napiętą i rozdartą; poczem i Wiktora stracono." Ta historia działa się w 171 roku podczas prześladowań cesarza Antoniusza albo Dioklecjana. Wiktor, mąż Korony był rzymskim żołnierzem, który wykazał się odwagą i wyznał, że jest chrześcijaninem. Mimo tortur, wyłupania oczu wyrażał swą wiarę ze spokojem i stanowczością. Według historycznych relacji Korona była obecna podczas torturowania Wiktora. Nie dość, że sama wyznała, że jest chrześcijanką to miała także wspierać odważnie słowem swojego męża w nieustępliwości wobec dręczycieli. Zakończyła życie po torturach będąc zawieszona za stopy pomiędzy dwoma nagiętymi drzewami, które po gwałtownym wyprostowaniu miały ją rozerwać.