Propolski.pl: – Protesty w Grajewie, w Nagłowicach i w Hrubieszowie, kolejne 17 stycznia. Rolnicy protestują przeciwko zalewowi zboża ukraińskiego.
Dr Daniel Alain Korona: – Zboże ukraińskie obwinia się o spadek cen i niemożność sprzedaży. Problemem jest wysoka nadpodaż zbóż, która wynika z rekordowych tegorocznych zbiorów ponad 35 mln ton. Z kolei zapasów ubiegłorocznych – jak wynika z ostatniego pisma Ministra Rolnictwa z 10 stycznia br. do ZZR KORONA – jest ponad 7 mln ton. Import od 1 lipca do 1 stycznia według danych celnych wyniósł ponad 1,823 mln ton, w tym sporo z Ukrainy. A zatem zboże ukraińskie jest tylko jednym z elementów tej nadpodaży, ale elementem, który pogłębia dramat. Z kolei nasze spożycie krajowe to zaledwie ok. 25-27 mln ton. Równocześnie siadł eksport, gdyż nasze zboże jest wciąż za drogie w stosunku do rosyjskiego czy ukraińskiego. Pominę już kwestie logistyczne. Dodatkowo ceny ogólnoświatowe spadały, powodując spadek cen także w Polsce, a tym samym i wyczekiwanie kupujących, spodziewających się jeszcze niższych cen. Podobnie jest z rzepakiem przy zbiorach 3,6-3,8 mln ton, imporcie wynoszącym obecnie już ponad 0,6 mln ton (od lipca), spożyciu krajowemu rzędu 3,2 mln ton oraz marnym eksporcie. Wszystkie te dane oznaczają, że występuje głęboka nierównowaga, nadpodaży na rynku. Aby lepiej zrozumieć – na koniec sezonu możemy mieć od 8 do 10-12 mln ton zbóż plus ponad 1 mln ton rzepaku zapasów. A to może oznaczać problem także przy następnych żniwach.
– Czyli samo zahamowanie importu zbóż z Ukrainy nie rozwiąże sytuacji?
– Nie rozwiąże, jednakże import z Ukrainy wzmaga problem, który i tak występuje. A zatem wskazane jest ograniczenie importu zbóż, bo tenże przyczynia się do pogłębienia dramatu. Nadmienić należy, że w ostatnich tygodniach nastąpił znaczący spadek importu. W pierwszym tygodniu nowego roku zaimportowano poniżej 5 tys. ton rzepaku i ok. 28 tys. ton zbóż. Spadek importu następuje od ok. 11 grudnia. Moim zdaniem na spadek importu wpłynęły: okres świąteczny, zapchanie niektórych magazynów oraz spadek opłacalności importu, w związku ze spadkiem cen w Polsce. Nie można jeszcze przesądzić, czy to trwała tendencja, ale warto ten fakt odnotować.
– Wicepremier Kowalczyk twierdził w czerwcu, że ceny zbóż wzrosną. Dziś podnosi, że na ceny wpływa także giełda MATIF.
– Ma rację, że giełda MATIF wpływa na poziom cen pszenicy, kukurydzy i rzepaku. Ale niestety w czerwcu prognozował wzrost cen. Pomylił się, ale nie on jeden, także analitycy bankowi Credit Agricole czy Prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych (odnośnie rzepaku). Gdy byłem prezesem Elewarru i dziennikarze pytali mnie o prognozy cenowe, zawsze się zastrzegałem, że rynek jest nieprzewidywalny i że moja prognoza może okazać się błędna. Ponadto nie da się nie zauważyć, ze jest problem z cenami podawanymi przez resort rolnictwa. Nie wspomnę już o tej nieszczęsnej cenie rzepaku 3245 z komisji rolnictwa z 25 października, ale w ostatnim piśmie ministra rolnictwa z 30 grudnia do ZZR KORONA pada cena kukurydzy mokrej średnio 837 zł/tona w okresie 12-18.12.2022. Niejeden rolnik sprzedałby swoją kukurydzę po takiej cenie. Ale wracając do tematu, nie widzę długofalowych podstaw do twierdzenia o wzroście cen, dobrze będzie jak ceny wrócą do okresu ze żniw. Ale jak podkreślam, rynek jest nieprzewidywalny.
– Rząd podejmuje jednak działania. Wicepremier Kowalczyk stwierdził, że nie ma już niekontrolowanego napływu zboża z Ukrainy.
– Mówił o tzw. zbożu technicznym. Jak nas poinformowało 30 grudnia Ministerstwo Rolnictwa, nie ma kontroli fitosanitarnej zboża importowego przeznaczanego na cele konsumpcyjne czy paszowe. Kontroli podlega jedynie to przeznaczone na siew. Ministerstwo powołuje się na przepisy unijne, ale z całym szacunkiem – chodzi o zdrowie naszych obywateli, a zatem nieważne, co mówi Unia. Mamy prawo wprowadzać kontrole importowanego zboża na granicy, co by opóźniało, a tym samym zmniejszyło import. Ale być może mamy do czynienia z pewnymi nieporozumieniami, w związku z faktem, że różne zboża podlegają kontroli różnych instytucji.
Ministerstwo Rolnictwa zwlekało?
– A cła i kaucje, o które upominają się organizacje rolnicze?
– Ministerstwo Rolnictwa co prawda zgłosiło Komisji fakt zdestabilizowania rynku przez zboże ukraińskie, ale – jak ujawnił komisarz Janusz Wojciechowski – uczyniło to teraz, podczas gdy problem występuje od wielu miesięcy. Zatem prawdopodobnie dopiero od 4 czerwca w świetle rozporządzenia unijnego zostaną przywrócone cła, ale tylko na pszenicę, gdyż zgodnie z układem stowarzyszeniowym pomiędzy Unią Europejską a Ukrainą kukurydza i rzepak będą nadal zwolnione. Przepisy unijne znacznie nas ograniczają i ubezwłasnowolniają w zakresie ochrony naszego rynku. To przewrotna część naszej przynależności do UE, o której zazwyczaj media rządowe czy opozycyjne nie wspominają. Widać tylko pieniądze, które niby otrzymujemy, ale nie pokazuje się co w zamian.
– Rolnicy twierdzą, że problem tkwi już nie w cenie, tylko niemożności sprzedaży. Padają głosy, aby spółki Krajowej Grupy Spożywczej, w tym Elewarr, prowadziły coś w rodzaju skupu interwencyjnego.
– Z mojej wiedzy wynika, że Elewarr wciąż kupuje zboże, a zatem twierdzenia o niemożności sprzedaży są przesadzone, choć niektóre firmy mogą już nie skupować. Gdy wskazuje się jednak punkty skupujące, słychać odpowiedź: „Ale po jakiej cenie?”. A zatem mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem tzw. rozmijających się oczekiwań kupujących i sprzedających odnośnie ceny. To rozmijanie było na tyle istotne, że nie osiągało się kompromisu cenowego. Brakowało wówczas sprzedaży, a w warunkach rynku otwartego stwarzało to furtkę dla importu tańszego zboża, jeżeli takowe występowało. Już na początku żniw mówiłem publicznie, że lepszy wróbel w garści, bo chytry dwa razy traci. Niestety niektórzy nie zastosowali się do tej maksymy i sądzili, że będzie tak jak rok czy dwa lata temu. Ale w Elewarrze mieliśmy takie powiedzenie, że każdy rok jest inny. Dziś cena zbóż i rzepaku jest znacznie niższa niż z okresu żniw. Ale czas robi swoje i część rolników jest zmuszona różnymi okolicznościami do zweryfikowania oczekiwań i sprzedaży swoich towarów, bo będą potrzebowali środków na kupno nawozów.
– A co z interwencją?
– Cena interwencyjna za pszenicę jest określona przez Unię Europejską – 101,31 euro za tonę to znacznie poniżej ceny rynkowej. Na spotkaniu 29 grudnia w resorcie rolnictwa zaproponowałem inne rozwiązania. Po pierwsze, zwiększenie rezerw strategicznych zbóż. Rezerwy strategiczne są na wyższym poziomie niż w czasach rządów PSL, ale wciąż pozostają niskie. RARS mógłby zwiększyć poziom, kupując zboże od Elewarru, a ten z kolei miałby środki na skup od rolników. Po drugie, tzw. dopłaty eksportowe do zbóż, z tym że eksportem musiałyby się zająć firmy państwowe, takie jak Elewarr, po to aby przypadkowo nie finansować eksportu ukraińskiego zboża. To zdynamizowałoby rynek, stworzyłoby stosowny popyt i podtrzymałoby ceny skupowe.
– Co na to minister?
– Zwiększenie rezerw strategicznych znalazło akceptację wicepremiera Kowalczyka. Obiecał także postawić temat dopłat eksportowych na forum Rady Ministrów Rolnictwa UE, które odbędzie się 30 stycznia. Niestety w oficjalnych wystąpieniach już pominięto te propozycje, a zatem nie wiemy, czy zobowiązania zostaną dotrzymane. Dlaczego dopłaty eksportowe? Bo rosyjska czy ukraińska pszenica jest sprzedawana znacznie niżej niż polska czy europejska, i stąd propozycja wsparcia eksportu. Alternatywą są jeszcze niższe ceny w celu wzmożenia procesów eksportowych. Sytuacja na rynku zbóż i rzepaku jest bardzo trudna. Na razie czekamy na oficjalną odpowiedź ws. zgłoszonych postulatów przez ZZR KORONA. Mam nadzieję, że tym razem będzie to odpowiedź merytoryczna, a nie kilkunastostronicowe odpowiedzi o wszystkim – czyli rozmywające temat – z których nic nie wynika, jak to ministerstwo ma w swoim zwyczaju.
Dziękujemy za rozmowę.
https://propolski.pl/wywiad-ministerstwo-rolnictwa-gluche-na-protesty/